ACR Systems, którego jesteś członkiem, wchodzi z emisją na Beesfund. To dobra okazja do tego, abyście dali się trochę bliżej poznać szerszej publiczności w Polsce. W związku z tym, zdecydowaliśmy się przyjrzeć temu z bliska i porozmawiać z kimś, kto może opowiedzieć o ACR od środka. Na kilka pytań odpowiada Piotr Chmielewski, CEO ACR Systems.

Beesfund: Zacznijmy od tego, jak długo trwa przygoda ACR Systems z gimbalami, których to jesteście producentem. Kiedy i jak się to wszystko zaczęło?

Piotr Chmielewski: Od kilku lat. Jeśli miałbym wskazać datę to powiedziałbym, że od 2013 roku. Jest to moment, w którym powstał pierwszy działający prototyp ręcznego stabilizatora. Przygoda jednak zaczęła się znacznie wcześniej. Jeden z founderów – Max Salamonowicz – komercyjnie latał dronami realizując ujęcia z powietrza. Na rynku brakowało systemu stabilizującego, który oferowałby odpowiednią jakość ujęć i pozwalał pracować niezależnie od drona. Będąc robotykiem rozpoczął pracę nad technologią, skupiając wokół siebie zespół pomysłowych ludzi i tworząc unikatowe rozwiązanie na skalę światową. Pierwsze prototypy powstawały przysłowiowo ‚w garażu’. Testy były obiecujące. Potem wszystko nabrało tempa. Kampania Kickstarter w 2013 roku to sprzedane blisko sto urządzeń za kwotę przekraczającą milion złotych. Naszą historię można bliżej poznać na stronie invest.acr-sys.com

Beesfund: Co to dokładniej znaczy, że gimbale od was są najbardziej zaawansowane technologicznie na świecie? Tego typu określenia bywają nieco na wyrost, aczkolwiek w waszym przypadku ma to rzeczywiste odzwierciedlenie w produkcie, powiedz coś więcej na ten temat.

Piotr Chmielewski: Wiele funkcji, które powstały w trakcie tworzenia kolejnych iteracji urządzeń było całkowicie unikatowych. Podam trzy najbardziej widoczne przykłady:

– Jako pierwsi pokazaliśmy światu funkcjonalny tryb śledzenia na trzech osiach. Pozwoliło to na wykorzystanie gimbala w wielu kreatywnych ujęciach.

– Pełnoprawny tryb pracy odwróconej (tak zwany Inverted Mode), który pozwolił pracować kamerze w normalnym położeniu. Dzięki temu zniknęła konieczność odwracania nagranego materiału.

– Zastosowaliśmy także wbudowany wyświetlacz OLED i klawiaturę do obsługi urządzenia, co wyeliminowało potrzebę korzystania z dodatkowych urządzeń do zmiany ustawień i trybów pracy gimbala, takich jak laptop, smartfon czy tablet.

Wszystkie wyżej wymienione nowości znacząco poprawiły wygodę i łatwość obsługi sprzętu. Nie można tu nie wspomnieć o kodzie, odpowiadającym za pracę i jakość stabilizacji, który „uczy się” tego jak pracujemy ze sprzętem i potrafi do pewnego stopnia przewidywać co za chwilę się wydarzy obserwując aktualne ruchy, jakie wykonujemy.

Wiele z innowacyjnych funkcji powstało przy współpracy i bazując na uwagach zewnętrznych testerów i ambasadorów marki. Uważnie wsłuchujemy się w potrzeby naszego klienta i konsultujemy z dystrybutorami strategię rozwoju portfolio.

Oczywiście natura nie toleruje stagnacji. Wiemy, że nasi klienci w swoich rękach trzymają skarb, jednakże cały czas mamy listę projektów i pomysłów, które czekają na realizację. Kolejne trzy lata będą pełne nowości. Nie mamy zamiaru porzucić innowacyjnej ścieżki, zbyt wiele wspaniałych pomysłów czeka na swoją kolej!

Beesfund: Nie zależy wam na zyskaniu większej uwagi na polskim rynku. Domyślam się, że to z tego powodu, iż kierujecie swoje produkty typowo na eksport. Wypada zatem zapytać, jacy klienci wykorzystują gimbale od ACR na świecie?

Piotr Chmielewski: To nie do końca jest prawda. Chcemy być obecni na rynku Polskim, prawdą jednak jest, że naszymi odbiorcami są głównie profesjonaliści i aspirujący filmowcy ze świata.

Nie istnieje określenie – typowy użytkownik gimbala ACR. Przekrój zaczyna się od operatorów realizujących filmy ślubne, przez specjalistów od ujęć z dronów, poprzez operatorów naziemnych specjalizujących się w reklamach telewizyjnych lub teledyskach, skończywszy na profesjonalistach pracujących przy dużych realizacjach fabularnych. Cieszymy się z każdego sukcesu naszego klienta mając świadomość, że nasza praca umożliwiła zrealizowanie ujęcia, które wcześniej nie byłoby możliwe do osiągnięcia. Co ciekawe, ponad połowa posiadaczy naszego flagowego modelu – Bestii, miała wcześniej doświadczenia z konkurencyjnymi systemami. „Przesiadają się” (red. zmieniają), bo dostrzegają różnicę.

Beesfund: Wasz produkt jest dość specjalistyczny, nie jest to aż tak oczywiste dla typowego laika, jak wiele zastosowań może mieć. Określiliście się w tym momencie, iż kierujecie go głównie dla segmentu premium, ale czy zamierzacie w przyszłości tworzyć gimbale dostosowane na przykład dla smartfonów? Jakie jeszcze gimbale zamierzacie tworzyć w przyszłości?

Piotr Chmielewski: Portfolio produktowe będzie się rozwijać na przestrzeni najbliższych trzech lat. Nasze stabilizatory będą dostępne w trzech głównych grupach dedykowanych wielkości kamer, co pozwoli nam na dotarcie do znacznie szerszego grona odbiorców. Nie planujemy jednak szturmu na markety elektroniczne z tanimi stabilizatorami do smartfonów lub kamer sportowych. Nie mamy zamiaru walczyć z producentami takich urządzeń produkowanych na terenie Chin.

Naszą aktualną ofertę kierujemy głównie do świadomych swojej wartości operatorów, przykładających dużą wagę do jakości swojej pracy i urządzeń, na których pracują. Jest to rzesza lojalnych klientów, wspaniały zbiór kreatywnych indywidualistów. Czujemy się świetnie w tym środowisku i pragniemy być z nim powiązani przez kolejne lata, a życzymy sobie dekad!

Zdajemy sobie jednak sprawę, jak istotnym jest poszerzenie i zróżnicowanie naszej oferty.  Aktualnie w produkcji oraz w dalszych planach mamy szereg stabilizatorów dedykowanych do zastosowań specjalnych. Na przykład pierwsza seria urządzeń z kamerą termowizyjną, stabilizator podłączany do dronów, w tej chwili trafia do produkcji jako OEM dla amerykańskiego klienta.

Beesfund: Czego oczekujecie po emisji akcji na Beesfund? Jak zamierzacie spożytkować zebrane środki i na czym szczególnie zależy wam w tym momencie w rozwoju firmy, w którym jesteście?

Piotr Chmielewski: Współpraca z Beesfund jest dla nas szansą na zwiększenie świadomości marki na polskim rynku. Zależy nam, aby polski inwestor miał taką wiedzę, że polscy programiści i inżynierowie budują gimbale w kraju i osiągają pierwsze sukcesy w eksporcie. Bieżąca emisja otwarta pozwoli nam zebrać środki, które przyspieszą naszą ekspansję. Dzielimy się swoimi ambicjami z naszymi inwestorami. Zapraszamy – współuczestniczcie w naszym sukcesie!

Beesfund: Na zakończenie powiedz nam jeszcze jakie jest zatem największe wyzwanie, które przed wami stoi i czego można wam życzyć w 2017 roku?

Piotr Chmielewski: Największe wyzwanie to pogodzić życie prywatne z ambicjami, które mamy. Przed nami szereg premier i targów branżowych, prezentacja nowych rozwiązań i poszerzenie oferty, czyli ciężka praca, której się nie boimy, do której mamy energię i determinację. Nie jesteśmy jednak w stanie wskazać jednego wyzwania, które miałoby być wyjątkowo trudne. W tym momencie możecie nam życzyć powodzenia w bieżącej emisji na platformie Beesfund – mamy nadzieję pobić rekord szybkości realizacji emisji otwartej polskiego equity crowdfundingu!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany