ef0a8cc4c81b3241ee8120d6885a5838

 

W Polsce nadal panuje przekonanie, że tworzenie sztuki jest uzależnione od mecenatu państwa i niestety jest to po części prawdą. Całe rzesze stowarzyszeń, fundacji i innych organizacji biją się o publiczne fundusze, które pozwolą im artystycznie działać, jednocześnie nie popadając w komercję. Niestety ograniczone środki nie zawsze starczają dla wszystkich, szczególnie dla młodych twórców. 


Niewielu ludzi jednak wie, że w Polsce już ponad 100 lat temu istniała kompletnie inna forma mecenatu kultury, oparta na spółkach akcyjnych. Spółka akcyjna kojarzy nam się współcześnie z raczej z wielkim biznesem, a nie sztuką, lecz jest to po prostu dobrowolne zrzeszenie ludzi, którzy chcą, by ich pieniądze wspierały jakieś przedsięwzięcie w zamian za udziały we własności. Dlaczego nie wspierać w ten sposób artystów?

Przykład? Warszawska Filharmonia (czy raczej Filharmonja). Już w 1898 roku prowadzący ówcześnie skład nut Aleksander Rajchman wpadł na pomysł, by wraz z innymi entuzjastami muzyki , w tym Ignacym Paderewskim oraz Leopoldem Kronenbergiem założyć spółkę, której celem było utworzenie w Warszawie filharmonii z prawdziwego zdarzenia. Dzięki inicjatywie zaangażowanych mecenasów kultury już w 1901 roku na terenie ówczesnego centrum finansowego Warszawy przy ulicy Jasnej stanął budynek, w którym instytucja ta mieści się do dziś. Z orkiestrą filharmonii koncertowały takie sławy, jak Grieg, Rachmaninow, Ravel czy Strawinski.

Jak widać model spółki akcyjnej sprawdził się do finansowania kultury ponad wiek temu, dlaczego by nie wrócić do tej praktyki dziś? Zapraszamy do zakładania udziałowych projektów kulturalnych. Akcyjna kultura – to brzmi dumnie. Beesfund Wam w tym pomoże!

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany